+2
Flying_Polack 19 lipca 2016 13:16
Czyniąc długą historię krótką: jestem stewardem w Emirates i mam swojego bloga gdzie piszę o mych podróżach :)
Więcej postów na www.flyingpolack.com
Polubcie koniecznie fanpejdża! :) www.facebook.com/FlyingPolackFP
Instagram: flying_polack

Na locie z Dubaju do ugandyjskiego Entebbe, wspólnie z moim kompanem Łukaszem, popijając drinki, cieszyliśmy się perspektywą czekającej nas przygody. Jednak coś nie dawało nam spokoju. Otóż tego dnia, tj. 12 czerwca, Polska grała swój pierwszy mecz na Mistrzostwach Europy we Francji. No więc gdzie tu obejrzeć mecz Polaków?!
Z pomocą, a w zasadzie informacją przyszła, piękna kenijska stewardessa. Otóż na pokładzie, oprócz nas znajdowała się jeszcze dwójka Polaków! Czym prędzej pospieszyliśmy we wskazane miejsce.
- Polacy? Bezrefleksyjnie wypaliłem, nie zakładając nawet pomyłki co do narodowości.
- y.. Tak..
Ku radości, że nawet na locie do Ugandy można spotkać rodaków, szybko złapaliśmy wspólny język. A Kasia i Kuba, mieszkający w Entebbe nie tylko zaoferowali wspólne miejsce do obejrzenia meczu (wśród tubylców :D) ale i nocleg! Dzięki kochani!

Nazajutrz czekało nas do przejechania 453 km, co zajęło caaaały Boży dzień, ze względu na jakość tutejszej infrastruktury. Ale uraczeni zwycięstwem Polaków w meczu z Irlandią Północną oraz krajobrazami migającymi przez otwarte okna wozu, droga minęła zaskakująco szybko.

Nastepnego dnia pobudka 5.40 rano. Na zewnątrz namiotu, w którym śpimy pośrodku afrykańskiej dżungli, dopiero świta. Razem z naszym przewodnikiem udajemy się pod bramy Parku Narodowego Nieprzenikniony Las Bwindi. Naczelnik Parku udziela nam i kilku innym przybyłym odprawy.

- Nie można się zbliżać do Goryli na odległość mniejszą niż 7 metrów. Gdyż mogą Państwo zarazić ich swoimi ewentualnymi chorobami.
- W przypadku gdy one się będą zbliżać, należy delikatnie się wycofać bez wykonywania gwałtownych ruchów. W razie gdy najdzie taka potrzeba strażnik wystrzeli serię pocisków w powietrze ze swojego AK-47

- I ostatnie, acz najwazniejsze: Słuchać poleceń przewodnika!
W końcu ruszamy. Soczystość i żywość zieleni aż bije w oczy oraz nozdrza. Płuca wydają się uradowane chłonąc tak czyste i nieskalane powietrze. A mózg zaczyna zdawać sobie sprawę, że znajduje się w sercu afrykańskiej dżungli, niedaleko Demokratycznej Republiki Konga oraz Rwandy. Nazw tak egzotycznych i odległych, że przez wiele lat porywających podróżniczą wyobraźnię.

Marsz cieszy, choć do łatwych nie należy. Przedzieramy się przez zarośla, przetaczamy się przez leżące na ziemi konary drzew. Na ubraniach, twarzach i włosach natura zostawia pamiątki w postaci zadrapań. Ale nic to! Idziemy przecież na spotkanie z największą małpą należącą do rodziny człowiekowatych, czyli tej samej do której należą ludzie!



Szelest liści, świergot ptaków, odgłosy dżungli nagle przerywa dźwięk krótkofalówki. Nasz przewodnik dostaje informację o lokalizacji jednej z grup goryli. Przyspieszamy, a ja czuję jak ogarnia mnie fala podniecenia.
Przewodnik nagle staje, a my zastygamy. Wskazuje palcem w zarośla i jest! Goryl górski! A za nim kolejne! Marzenie z dzieciństwa zaczyna się spełniać! Potężne, a jednocześnie takie delikatne. Goryle bowiem, nie mają nic wspólnego z wizerunkiem przedstawionym w filmie King Kong, czy innych bajkach. Zwykle są przyjaźnie nastawione do ludzi, a wręcz nieśmiałe. Agresję mogą okazać wyłącznie gdy zagrożone będzie nie tylko młode, ale którekolwiek ze stada.

W stadzie, liczącym nawet do 30 osobników, panuje ścisła hierarchia, na której czele znajduje się srebrzystogrzbiety, czyli samiec alfa. Ma on pierwszeństwo do wszystkich samic w stadzie, które również konkurują między sobą o jego względy. W stadzie znajdują się również potencjalni rywale, w postaci młodych samców, które jeszcze nie dorobiły się białej sierści na grzbiecie.

Tymczasem ja, znalazłem sobie nowy obiekt obserwacji. Zatopiony w zieleni, młody samiec pałaszuje pędy, uprzednio je obrawszy. Goryle w celu zdobycia pożywienia potrafią się posługiwać prymitywnymi narzędziami. Przykładowo używają długich kijków by strącić wysoko rosnące owoce. Mniejsze kijki z kolei, służą im do wydłubywania larw.

Ale to nie koniec ich zdolności. Te niesamowite istoty nie przepadają za zbyt mocnym słońcem. To też zrywają duże liście, którymi zakrywają głowy. Lecz nie umiejętność posługiwania się narzędziami, czyni je tak podobnymi do ludzi, a stany emocjonalne i rozbudowany system komunikacji. Zarejestrowano aż 20 odgłosów oznaczających różne przekazy pomiędzy gorylami.

Tymczasem, kilka metrów wyżej coś zaczęło szeleścić. Dźwięk staje się co raz wyraźniejszy, zdaje się, że młody goryl również to słyszy bo nagle przestał jeść. Nagle, między nami, w odległości jakiś dwóch metrów ode mnie od tak sturlało się młode gorylątko :)
Przewodnik tymczasem daje znać, że srebrzystogrzbiety pokazał się niedaleko. Idę! Ważący około 200 kg samiec, mierzący około 170 cm, wydając pomruki, łamie, swoimi potężnymi ramionami gałęzie by zdobyć upragnione pożywienie. Jestem już wśród nich około godziny a te wciąż jedzą. Ile można jeść?! Goryle jedzą głównie zieleninę, korę drzew, pędy i trochę larw. Tak więc by wypełnić swoje wielkie żołądki jedzą 5-6 godzin dziennie.



Swoimi zachowaniami niesamowicie przypominają ludzi. Ale nic dziwnego, są to nasi najbliżsi kuzyni. Dzielimy z nim aż 97% naszego genotypu. Ja bym wręcz powiedział, że to takie pół zwierzęta pół ludzie.



Szkoda tylko, że żyją w tak niespokojnym obszarze świata. Jest ich mniej niż 900 osobników, z czego prawie połowa żyje właśnie w Ugandzie, a reszta w Parku Narodowym Virunga rozciągającym się od Demokratycznej Republiki Konga, targanej od ponad półwiecza wewnętrznymi konfliktami, po Rwandę, w której całkiem niedawno jedno plemię (Hutu) zdecydowało się, dosłownie, wyciąć w pień drugie plemię (Tutsi).

Do największych zagrożeń należy kłusownictwo oraz ograniczanie siedlisk poprzez wycinkę lasów. Które ustępują miejsca pod pola do upraw a w zasadzie poletka, gdyż przejeżdżając przez Ugandę, można aż dostać oczopląsu od ilości kwadracików i prostąkącików dokładnie pokrywających wszystkie niziny i wzgórza, na których pierwotnie rósł las.

Lasy są również źródłem węgla drzewnego. To też, wycina się go tam często i gęsto. Zdarza się również, że bez z znaczenia jest, czy las ma status rezerwatu, czy parku narodowego. Znamiennym była sytuacja, gdy przejeżdżaliśmy obok Parku Narodowego Mburo. Nasz przewodnik i kierowca zarazem z dumą oświadcza, że właśnie przejeżdżamy obok jednego z 10 parków narodowych Ugandy. W odpowiedzi kiwam głową w dowodzie uznania. – A skąd ten węgiel drzewny? Zapytałem widząc szereg 10-kilogramowych worów wystawionych wzdłuż drogi na sprzedaż. – Z parku. – odpowiedział. Widząc w lusterku mój zdziwiony wyraz twarzy, dodał, że to wycinają ludzie prezydenta, więc są kryci. – To trochę taki park narodowy na papierze… - podsumowuję.

Jest jednak małe światełko w tunelu. Od początku XXI wieku dzięki niesamowitym wysiłkom przyrodników, organizacji pozarządowych oraz lokalnych społeczności, populacja goryla górskiego delikatnie wzrosła. Życzę nam wszystkim by ta tendencja trwała oraz by jeszcze więcej ludzi mogło zobaczyć te niesamowite istoty w ich naturalnym środowisku. Gdyż właśnie pieniądze z turystyki mogą uratować te zwierzęta, dając zarobek lokalnym społecznościom.

Ps. Podczas wyprawy odwiedziliśmy również szympansy (ten powyżej) w Parku Narodowym Kibale, które podobieństwem do ludzi również zdumiewają (takie same uzębienie, 5 palców u rąk i nóg, 95% takiego samego genotypu) jednak post chciałem poświęcić wyłącznie gorylom górskim, gdyż właśnie spotkanie z nimi wywarło na mnie największe wrażenie, którego nie zapomnę do końca życia.


Tutaj wideo:

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

bednarzyk 20 lipca 2016 09:26 Odpowiedz
fajna relacja choć ciut za krótka ;) Polack możesz napisać jak długo szliście do goryli? i czy z raczej kiepską kondycją da się radę.. ech, nie mogę się już doczekać swojej wyprawy - lecę za niecały miesiąc :)
flying-polack 20 lipca 2016 15:02 Odpowiedz
bednarzykfajna relacja choć ciut za krótka ;) Polack możesz napisać jak długo szliście do goryli? i czy z raczej kiepską kondycją da się radę.. ech, nie mogę się już doczekać swojej wyprawy - lecę za niecały miesiąc :)
Dzięki! Jak chcesz więcej poczytać to zapraszam na www.flyingpolack,com/pl/ :) Co do samej wędrówki byłem nie co rozczarowany. Spodziewałem się trekkingu minimum 4 godzinnego, a goryle napotkaliśmy już po godzince, tak więc z kiepską kondycją dasz radę ;) Bankowo nie będziesz żałował. Powodzenia! :)
fyd 11 sierpnia 2016 21:51 Odpowiedz
bednarzykfajna relacja choć ciut za krótka ;) Polack możesz napisać jak długo szliście do goryli? i czy z raczej kiepską kondycją da się radę.. ech, nie mogę się już doczekać swojej wyprawy - lecę za niecały miesiąc :)
Dobrze, że krótka - mniej błędów językowych... "Toteż" zamiast "to też", a "ot tak" zamiast "od tak" i nawet by się znośnie czytało. Gratuluję ciekawej wyprawy :)
flying-polack 12 sierpnia 2016 05:28 Odpowiedz
fyd
bednarzykfajna relacja choć ciut za krótka ;) Polack możesz napisać jak długo szliście do goryli? i czy z raczej kiepską kondycją da się radę.. ech, nie mogę się już doczekać swojej wyprawy - lecę za niecały miesiąc :)
Dobrze, że krótka - mniej błędów językowych... "Toteż" zamiast "to też", a "ot tak" zamiast "od tak" i nawet by się znośnie czytało. Gratuluję ciekawej wyprawy :)
Dzięki, jak widać nie zawsze można polegać na Wordzie ;) Poprawki oczywiście wprowadzę!